Thursday, November 24, 2011

Swieto Dziekczynienia

Jest najwiekszym swietem w USA. Swietem, w ktore ja wroslam calym sercem. Od pierwszego roku na emigracji, ktos zawsze przygarnial nas emigrantow na to swieto. Potem zaczelismy pomalu my organizowac tradycyjne przyjecia, czasem nawet towarzyszyly temu przygody, jak np. pozar w piekarniku w ktorym piekl sie indyk, w za-malej brytfannie.Wyciekajacy tluszcz zapalil sie elektryczna instalacje, i cala kuchenka stanela w ogniu. Indyk zostal przewieziony samochodem do sasiadow, gdzie w wiekszej brytfannie spokojnie doszedl do wymaganej temperatury 165F. Zaproszonych 30 gosci zostalo ugoszczonych, daniami podgrzanymi w kuchence mikrofalowej. 
W tym roku mimo ze dwie rodziny chcialy spedzic te swieta z nami, bardzo dyplomatycznie odmowilam. Bo pamietna swojej notki o tym ze chce popracowac nad swoim dobrym samopoczuciem i zdrowiem ( well-being - swietne slowko, ktore nie ma odpowiednoka w jezyku polskim, a mowi tak wiele. Well-Being  stan " dobrego bycia", ktore obejmuje tak strone fizyczna , jak i strone psychiczna i duchowa) chce popracowac nad moja relacja do wolnego czasu, do jedzenia i do przyjemnosci w swoim zyciu.

Caly wlasciwie ten moj blog zawrocil jakos w tym kierunku.

Wykorzystujac  swoj domowy urlop (ktory coraz bardziej mi sie podoba, i teraz z niechecia odliczam dni do poniedzialku) spedzilam pare godzin w ksiegarni. (Aby w USA dojechac obecnie do ksiegarni, to trzeba porzadnie sie natrudzic - moj super-technologiczny syn, ktory wiekszosc swojej wiedzy przyswaja sobie z ekranow, zdziwil sie bardzo szczerze - O, to sa jeszcze ksiegarnie w USA? Sa synku, ale faktem jest ze nie blisko, i malo tych ksiegarni. Ale wyobraz sobie ze ludzie wciaz spedzaja wolny czas nad  sterta ksiazke z papieru w ksiegarni,  przegladaja je, czytaja, i potem wydaja $100 zeby zakupic  5-6 ksiazek, dla ktorych brakuje juz miejsca w ich domach. Wiem kochanie, ze ten koncept ksiazki z okladka, i z papierowymi stronami wydaje ci sie obcy. Wyobraz sobie jednak, ze od jakiegos czasu moj NOOK siedzi sobie na polce, a ja wciaz kupuje papierowe ksiazki.) Wizyta w ksiegarni zaobfitowala w dwie ksiazki pt:

Od kilku tygodniu gleboko myslalam nad tym moim osobistym programem WELL -BEING ( dobrego bycia). Jedna z moich refleksji bylo to, ze ja cale zycie uciekalam przed jedzeniem. Zrodla tej dysfunkcjonalnosci soszukuje sie w rodzinnym domu. Dla mojej mamy jedna z najwiekszych wartosci byla szczuplosc. Nasze posilki w domu byly zdrowe i wystarczajace, jednak atmosfera wokol jedzenia byla niezdrowa. Pisze o bez zadnych emocji, przeszlosc siedzi sobie w przeszlosci, i sluzy mi tylko jako lekcja. Moja mama jest bardzo piekna i zgrabna kobieta, ale mam wrazenie ze zawsze miala zanizone poczucie wartosci. Jedzenie bylo -zlem koniecznym, zrodlem kalorii odf ktorych sie tylko tyje, gotowanie -strata czasu, celebrowanie jedzenia - dogadzaniem sobie, podawanie posilkow - robota. "Dogadzanie sobie" to byl jeden z grzechow glownych - zycie powinno uplywac na pracy, nauce i sluzbie innym. (Teraz juz tak dobrze wiem, ze nie mozna uzywac "sluzby bliznim" jako srodka poprawy swojego poczucia wartosci.  Dlatego tego tez na rok zawiesilam moja dzialanosc charytatywna, i mimo tego ze spedzam pare godzin w tygodniu w szkole, gleboko sie zastanwiam czy chce rzeczywiscie wrocic do zawodu nauczyciela. Chce podjac taka decyzje z wlasciwych pobudek.)

Poniewaz w pracy czesto zabieramy grupy wspanialych woluntariuszy na eleganckie obiady, jako podziekowanie za prace w naszych programach, ja zawsze panikuje przed taka wizyta w restauracji. No bo jestem na kolejnej diecie. No bo znowu zjem za duzo. Bo beda serwowac amerykanskie porcje. Nie znam sie na jedzeniu. Nie znam sie na winach, nie znam sie na restauracjach. Uciekam przed tym. Mam rownie niezdrowa relacje z jedzeniem jak moja mama.

Ale ostatnio, moj szczupla, i bardzo interesujaca kolezanka z pracy, zaczela mi opowiadac o wizycie w restauracji, ktora polecala dla naszej grupy. Opisala wystroj restauracji. Opowiedziala mi jakimi tradycjami kulinarnymi zainspirowane jest jedzenie w tej restauracji. Opowiedziala o winach, ktore miala okazje tam sprobowac. Szczupla, zadbana i pelna entuzjazmu dla jedzenia. Poszlismy do tej restauracji, i faktycznie byl to niezwykle mily pobyt. 

Kolejny moment AHA mialam w jednym ze sklepow amerykanskich , ktory reklamuje sie jako sprzedajacy prawdziwe jedzenie.  Sklep drogi bardzo, i tam zawsze kupuje sie z wielka rozwaga, i w malych ilosciach - planujac dokladnie posilki, aby sie nic nie zmarnowalo. W tym sklepie pachnie prawdziwym jedzeniem, nie widac tam otylych ludzi. Zorientowalam sie ze wlasciwie malenkie zakupy tam sprawiaja mi duzo, radosci, i jedzenie przyniesione do domu z tego sklepu wprowadza jaks taka lepsza atmosfere do domu. I to natchnelo mnie pomyslem, ze jesli mam naprawde uzdrowic w sobie relacje z z moja strona fizyczna, to musze do tego podejsc z zupelnie innej strony. Bo probowalam juz wszystkich diet. Wszystkich wlasciwie programow fitness. Wszystkie prowadzily w slepe uliczki.

Moj M. celebruje dobre jedzenie. Nigdy nie mial klopotow z waga, dziecinstwo spedzil w kuchni ze swoja mama. Kuchnia mojej tesciowej zawsze pachnie "rosolkiem", "cebulka", "pulpecikami" - w tym malutkim mieszkaniu warszawskim, kuchnia byla ucieczka przed bolem i niezadowoleniem mojego tescia, ktory w wiele lat po wojnie wciaz zmagal sie z demonamu obozu koncentracyjnego. Moj maz wzrastal w komforcie jedzenia. Przy mnie nauczyl sie jesc szybko i byle jak :( 

Po przeczytaniu pierwszych rozdzialow z tych ksiazek, postanowilam, ze korzystajc z urlopu, usiadziemy do eleganckiej kolacji. Nakrylam stol. W szufladzie odkrylam lniane, recznie malowane obrusy, ktore nagle zapachnialy mi polskim maglem. Wyjelam. Potem talerze. Nawet te nasze domowe, sa sliczne. Wino. Nie znam sie na winach ale spedzilam troche czasu na przestudiowaniu etykiety, sprawdzilam na internecie czym charakteryzuje sie to chianti, ktore wyjelam do kolacji. Zadziwiajace jest to ze mimo ze uciekam od jedzenia, gotuje dobrze. Lata spedzone w laboratoriach chemicznych wyrobily mi dobra pamiec do przepisow, wystarczy ze raz przeczytam, i juz moge sama gotowac. Lata diet wprowadzily do naszej kuchni tylko zdrowe jedzenie, nie kupujemy prztworzonych produktow, wiec ogolnie nasza kuchnia jest bardzo zdrowa. Szybciutko sklecilam kolacje, ktora dzieki prezentacji okazala sie krolewska :) I tak nad ta kolacje przesiedzielismy wieczorem okolo poltorej godziny. Wyjelismy atlas geograficzny aby zobaczyc gdzie dokladnie zostalo wyprodukowane to wino. Przejrzelismy program teatralny. Stwierdzilismy ze brakuje nam dobrej muzyki przy tym posilku.  Rezultat - czulam sie calkowicie usatysfakcjonowana tym malenkim, aczkolwiek przepieknie podanym posilkiem.  Nie byl to zmarnowany czas. Byl to dobrze zainwestowany czas w chwile pelna rodzinnej radosci.

Oczywiscie takie celebrowanie jedzenia nie bedzie realne jak wrocimy do pracy. Ale jednym z moich postanowien jest niejedzenie na stojaco, niejedzenie przy komputerze w pracy, i niejedzenia na kolanach na lotniskach. 

 Pisze to z nadzieja, ze jestem na dobrej drodze do tego mojego upragnionego wielowymiarowego WELL - BEING.

Tymczasem z okazji Swieta Dziekczynienia, jestem niezwykle wdzieczna za to co co od pewnogo czasu dzieje sie w moim zyciu... Za wszystko  cuda dnia codziennego...

 A tutaj piekna refleksja mojej kolezanki ktora jest teologiem, poetka i profesorem na pobliskim uniwersytecie:


I kopiuje z blogu Cathy:

Gratefuless, says Brother David Steindl-Rast, is the heart of prayer.  I am full of gratitude today. 
 
Wdziecznosc jest sercem modlitwy. (Brother David Steindl-Rast)
Jestem pelna wdziecznosci dzisiaj.





5 comments:

  1. Wdzięczność jest sercem modlitwy!- piękne!:)

    ReplyDelete
  2. Brzmi apetycznie.Polecam film "Jedz, modl sie kochaj ".Tam jest pokazane jak celebrowac jedzenie..szczegolnie w tak pieknym kraju jak Wlochy...Piekne swieto, szkoda ze tutaj sie nie obchodzi.Pozdrawiam Maja

    ReplyDelete
  3. Marta-->Maja
    Maju, ten film jest na mojej liscie juz od jakiegos czasu. Niestety u nas w USA jest tak:
    http://www.youtube.com/watch?v=_Xj-4_-fkL8
    Czasem jezdze w srodek USA na konferencje - prawie kazdy jest otyly. Brak jakiegolwiek szacunku do jedzenia. Duzo i byle jak :(:(:( To bardzo smutny aspekt tego kraju.

    ReplyDelete
  4. Marta o jejku...brr okropne..Maja

    ReplyDelete