Tuesday, November 29, 2011

Adwentu Dzien Trzeci

Rzeczywistosc pierwszego dnia pracy okazala sie inna, niz ta wytworzona w moich myslach. Dzien byl bardzo spokojny, spokojny do tego stopnia, ze trudno mi sie...pracowalo. I tak sie w tym wszystkim zastanawialm wczoraj, czy ta "goraczka" pracy to jest sprawa obiektywna, czy tez taki jest moj styl zycia. Moze przyzwyczajona do ciaglego stresu, po prostu nauczylam sie bardzo efektywnie w tym stresie funkcjonowac. Jak nie ma terminow, nie ma pilnych spraw - to czuje sie jakbym tak pracowala troche niesolidnie? Musze sie temu troche blizej przyjrzec. Czy to przypadkiem nie jest moj problem? Czy ja sama nie tworze tego stresu wokol siebie?

Ale wracajac do dnia wczorajszego - Boga Dnia Codziennego znalazlam w rozmowach z ludzmi. Jestem przekonana, ze moje nastawianie, moja cisza wewnetrzna, moja uwaga, przyczynila sie do tego, ze trzy trudne rozmowy, uplynely w niezwykle otwartej i budujacej atmosferze. Nic nie zostalo zamkniete, do konca rozwiazane. Nie bylo to potrzebne...

Rozmowa 1 - prywatna. Moja kolezanka ma klopt z synem nieco starszym od mojego. Ten klopot wprowadza stres w jej zycie malzenskie. Podczas tej naszej rozmowy, zlapalam sie na tej mojej wiecznej potrzebie radzenia i wlaczania sie w sprawy innych. Zauwazylam ze mam wewnetrzna potrzebe naprawy sytuacji, proponowania pomocy, uzdrawiania, cierpienia za miliony. Stare mechanizmy wspoluzaleznienia. Na szczescie w pore przypomnialam sobie ze skuteczna pomoc to wiara w drugiego czlowieka, ze jest na tyle silny i madry ze poradzi sobie ze swoimi problemami. Pomoc dysfunkcjonalna, to rozwiazywanie problemow innych ludzi. Uswiadamiajac sobie to, wysluchalam  mojej kolezanki bardzo uwaznie uwaznie, i na koniec powiedzialam - to trudny dla ciebie czas. NIE WIEM  jak moge Ci pomoc, ale jesli potrzebujesz tej pomocy to wiedz , ze zrobie co bede mogla. Ale musisz mi powiedziec co potrzebujesz.  Tutaj jest numer do poradni psychologicznej, w ktore ja kiedys znalazlam pomoc.

Rozmowa 2 - polsluzbowa. Na karcie kredytowej znalazly sie nadplaty za zmiane biletu lotniczego, ktore tam nie powinny byc. Aby dotrzec do osoby, ktora mogla podjac decyzje anulowania tej oplaty musialam przedrzec sie przez kilka urzednikow odbierajacych telefony i dlugo, bardzo dlugo czekac. Nie stracilam cierpliwosci, sprawe zalatwilam, ostatnia rozmowa uplynela mi nawet w bardzo zartobliwym tonie. Zakonczenie bylo zaskakujace - po wysluchaniu, urzednik PRZEPROSIL MNIE ZA NIEDOPATRZENIE i dal mi bezposredni numer do siebie, w razie gdyby miala jakiekolwiek klopoty z ta transakcja. (Southwest Airlines rules!)

Rozmowa 3 - sluzbowa. Bardzo wzbuzona osoba zadzwonila z interwencja w sprawie jednego z naszych programow. Spokojnie wysluchalam, zadalam kilka pytan, i bez jakiejkolwiek emocji obiecalam rozwiazanie tej sytuacji, poprzez zebranie informacji od innych uczestnikow tego programu. Jesli faktycznie wynik ankiety zasugeruje ze skarga jest uzasadniona to wprowadzimy zmiany.  Ale nie przerazily mnie wielkie slowa oburzenia...nawet jesli pochodza od wplywej osoby...

Poza tym wczoraj tez sie zorientowalam, jak bardzo trudno jest mi milczec. Bylam na spotkaniu, ktore organizowala moja kolezanka. Bylo to trudne spotkanie, bo pracujemy z roznymi grupami nad bardzo rozleglym portalem internetowym, i mamy trudnosc aby ustalic glowne tytuly na pierwszej stronie. W czasie tego spotkaia byly dlugie momenty ciszy. Mimo ze nie mialam dobrego pomyslu, raz po raz cos tam sie odzywalam, aby posuwac dyskusje do przodu. Nie bylo wielkiej glebi w tych wypowiedziach. Nie bylo to moje spotkanie, a wciaz wydawalo mi sie ze jestem za wynik tego spotkania odpowiedzialna. To sie dopiero nazywa poczucie odpowiedzialnosci - za caly swiat :) Zlapawaszy sie wczoraj na tej mojej reakcji, dzis na innym spotkaniu milczalam jak nie mialam nic do powiedzenia, robilam notatki. Poradzilam sobie z momentami ciszy.

Moje ego zdecydowanie wczoraj siedzialo mi na ramieniu, i kiedy domagalo sie uwagi, zostalo bardzo uprzejmie, z calym szacunkiem uciszone. Nastawiona bylam na obserwacje cudow dnia codziennego.



No comments:

Post a Comment