Shift: To change position, direction, place, or form.
(Przeklenstwo jezykowe emigranta - jezyk rodzinny zanika, moja chluba i duma z okazala piatka na maturze z polskiego i zwolnienie z ustnego :)!). Lapie sie na tym ze mysle w dwoch jezykach - w tej slynnej, niestarannej mieszance slow polsko- angielskich. No moze nie doslownie "car na cornerze", ale juz na przyklad kiedy myslalam o ostatnich miesiacach swojego zycia , to nieodmiennie slowo shift przychodzi mi na mysl, co mozna przetlumaczyc zmiana kierunku.
Gdyby ta notka nie byla tak morderczo dluga i tak szczegolowa (autorzy blogow, jak i rozmowcy, nie katujcie czytelnikow i sluchaczy kazdym drobnym szczegolem waszego zycia - get to the point, please!!!:)) to calkiem niezle oddalaby to co i ja przezylam. Ja tez preszlam przez proces bankructwa, z tym ze w moim mniemaniu, bylo to gorsze bankrupctwo, bo emocjonalne i duchowe. Gorsze, bo trudniejsze do rozpoznania. Bankructwo emocjonalne to kompletny brak kontaktu ze soba, w oderwaniu od swojej drogi i swojego przeznaczenia. Zycie w obszarze materii, ale niekoniecznie tej finansowej tylko. Sukcesy, tytuly, dyplomy sa rownie materialne i uzalezniajace jak pieniadze! Jest to troche skomplikowane i moze kiedys bede umiala lepiej o tym napisac... ale
Get to the point, please!...
Mysle ze ta zmiana kierunku nastapila w momencie, kiedy postanowilam zyc w obecnym momencie. nie martwic sie o wynik mojego dzialania, przestac planowac kazdy moment, zyc bardziej spontanicznie, zarzucic te glupkowate wizulizacje konca moich wysilkow....Byc obecna w kazdym momencie swojego zycia, kazdej chwili poswiecac calkowita uwage, nie martwiac sie o nieskonczona liste rzeczy do zrobienia...
Jest tak jak ma byc, jestem dokladnie w tym miejscu gdzie powinnam byc w tej chwili i w tym czasie, i oddaje temu momentowi 100% swojej uwagi i radosci...
Oczywiscie ze zyje z rozkladem i harmonogramem, wstaje, chodze do pracy, robie liste projektow - ale gdy pod koniec dnia z listy ubedzie mi jedno zadanie, a nie 9 z zaplanowanych na ten dzien, bo to jedno wymagalo mojego czasu i uwagi, to wracam do tej listy i zastanawiam sie co mozna z niej usunac, bez cienia frustracji ze nie zrobilam wszystkiego.Co za ulga!
Wczorajszy lunch z moja grupa byl najwazniejsza sprawa w tym okresie kryzysu. Bylo fantastycznie, cudownie - dobre jedzenie, duzo smiechu, jak inaczej wszyscy sie zachowywali niz na poprzednich wyjsciach , kiedy ja siedzialam jak na szpilkach i myslalam, ze przeciez tyle trzeba zrobic, i bylam kompletnie nieobecna Jak potwornie musialo byc to stresujace ...i dla nich i dla mnie. Jak mi bylo dobrze wczoraj!!!
Shift - zmiana kierunku. Bedzie tylko lepiej!
Growth and Learning - wzrastanie i uczenie. W kazdym momencie. Teraz i tuaj, jest najbardziej cenne, i wymaga mojej calkowitej uwagi i oddania. Przyszlosc niech sie sama martwi o siebie. Przyjdzie czy bede chciala czy tez nie - i wtedy bede 100% w tym kolejnym momencie mojego zycia, ktory bedzie rownie doskonaly jak ten obecny, jesli bede tam tak samo jak jestem teraz.
Swietna filozofia, kieruje sie nia juz od ladnych kilku lat i dzieki temu nareszcie zyje bezstresowo:)) Owszem mam momenty kiedy najchetniej przegryzlabym komus tetnice szyjna, ale to sa momenty i nie urastaja do rozmiarow stresu:)
ReplyDeleteoh, ja wciaz tak nie potrafie, chociaz od lat probuje; latwiej jest wpasc w depresje i narzekac na wszystko dookola tylko nie na siebie :) artdeco
ReplyDeleteWlasnie wrocilam z dlugiego spaceru z psem i takie byly moje przemyslenia, ze nie mam juz po prostu sily wracac do przeszlosci katujac sie bez konca ze zniszczylam i stracilam cos na czym mi najbardziej w zyciu zalezalo.Trudno, boli ale stalo sie.Nie mam tez juz sily forsowac przyszlosci.Jest jak jest.Zamierzam znajdowac radosc chwili obecnej i kochac swoje zycie.
ReplyDeleteZgadzam sie w 100% ze bankructwo emocjonalne jest gorsze od materialnego.
Maja
Ten wpis dotknal mojego czulego punktu.Od ostaniej przeprowadzki juz mi sie chce dostosowywac.Tumiwisizm totalny! Na pewno jest to zwiazane z tym,ze przez ostatnie dwadziescia pare lat zmienilam 4 kraje i przeprowadzalam sie 9 razy . Pobyt w WI,w miejscu z ktorego nawet lodowiec zawrocil,tez nie jest zbyt stymulujacy...No ale czego sie nie robi dla Dziecka,ktore jest tu przeszczesliwe(Sic!).Jedna noga w Krakowie,serce (czyli Maz )w Maryland , a ze mnie po tylu latach wylazl polski gen narzekania i malkontentctwa.Nic tylko za Prozakiem sie rozladnac :).
ReplyDeleteFajnie ,ze znalam Twojego bloga i poszperalam po blogowisku.Jakos tak jasniej sie zrobilo!
Monika
Nic dodać, nic ująć: przeszłość już nie istnieje, przyszłości jeszcze nie ma- jest tu i teraz, i na tym warto się skupić, choć nie zawsze jest to łatwe i proste... Pozdrawiam! :)
ReplyDeleteHa ! ....w pierwszych slowach mojego posta mialo byc : "juz mi sie NIE chce dostosowywac".
ReplyDeleteZabawne,jak brak jednego "Nie" na poczatku moze calosc tresci zmienic ...