Kiepski ze mnie kierowca, Jesli tylko moge to unikam jazdy samochodem, i ostatnio strwierdzilam ze nalezy byka za rogi wziac i popracowac nad ta umiejetnoscia. A wiec na sluzbowy wyjazd do Philadelphii zdecydowalam sie pojechac samochodem. Odwagi wielkiej to nie wymagalo, bo hotel w ktorym mielismy spotkanie byl przed miastem, i doslownie przy autostradzie... Samochod wypozyczylam ( naszych samochodow nie uzywam do podroz sluzbowych bo biedaki zaczynaja sie wiekowe robic, a mamy metode ze zjezdamy je do konca, zadne fancy szmansy automobile dla nas). Oczywiscie poprosilam o Economy Size, ale nasza pani travel agent chyba ostatnio ma za duzo pracy bo myli sie bardzo czesto. Mnie oczywiscie do glowy nie przyszlo sprawdzic. Wiec kiedy przyszlam do wypozyczalni samochodow, mojej rezerwacji w systemie nie bylo. Wyblagalam samochod, doastal mi sie jedyny dostepny - landara wielka, Ktos musial miec niezly ubaw widzac mnie wyjazdzajaca z parkingu - milimetr w przod, milimetr w bok, milimetr w tyl i tak przez 15 minut. Zasapalam sie przy tym niezle. Widmo dalszej podrozy ta landara bylo troche przerazajace...Odwrotu nie mialam jednak, bo dojechac do tej Philadelphii z pracowymi klamotami musiam...
Perspektywa mi sie kompletnie zmienila jak wydostalam sie na amerykanska autostrade. Nie wiem dlaczego, ale zawsze (ZAWSZE!) kiedy jade sama po tych autostradach (oczywiscie z muzyka wyjaca na full) nachodza mnie refleksje o tym jak ogladalam w dziecinstwie filmy amerykanskie, przy cerowaniu starych skarpetek, i przerabianiu koszuli po dziadku na ostatni szczyt mody, i marzylam ze chociaz na chwile chcialabym sie znalezc w tym kraju wielkich samochodow ( lata 70), tych szerokich drog i tych paierowych kubkow z ktorych pije sie kawe. ZAWSZE, ZAWSZE kiedy jade po amerykanskiej autostradzie te wspomnienia, i te marzenia z dziedzinstwa wracaj do mnie. Moja Ameryka jest zupelnie inna niz ta z filmow ogladanych w latach 70 z wyjatkiem wlasnie jazdy po tych autostradach. Wtedy ma zawsze wrazenie ze ogladam film amerykanski z soba w roli glownej. Fajne...
PS Zaparkowalam i odparkowalam a potem znow zaparkowalam landare jak pro przy hotelu.Victory!
Zglasza sie nowa followerka !Z fascynacja przegladam Twojego bloga i z zaskoczeniem stwierdzam,ze gdybym pisala wlasnego to mialby bardzo podobna zawartosc!Po 20 latach emigracji,dalej trzymam jedna noge w rodzinnym Krakowie!Maryland tez nie jest mi obcy - przez 8 lat bylam sterroryzowana jazda po drogach w okolicach D.C! Tudziez znam ta maluska polska parafie w Silver Spring i Zumbe i Weight watchers..i codzienne problemy z adaptacja..
ReplyDeletePozdrawiam
Monika (obecnie na zadupiu w WI)
WOW!!!Ale super :):):)Pocieszylas mnie, bo ja myslalam ze to tylko ja mam taki problem ze po 24 latach wciaz ta jedna noge w Krakowie trzymam.
ReplyDeleteJa mam dni ze wydaje mi sie ze jestem 100% zasymilowana, a czasem tak tesknie do tego mojego Krakowa(czy tez do mojej mlodosci, lat 20 :))?), albo marzy mi sie wyjechac na jakies odlegle zadupie...bo tak mnie czasem meczy to tempo tutaj. Ale zauwazylam ze jak wezme dzien-dwa dni wolnego, polaze gdzies po jakis parkach, poplywam, to znow robie sie zasymilowana :)
No to zaprzyjazniajmy sie blogowo. Zaloz swojego, zebym i ja miala wglad i w Twojego Weight Watchersa, i zadupie w WI i Twoj Krakow:)
Jeszcze sie okaze ze do tego samego liceum chodzilysmy.
Ja mam obie nogi tutaj i to od poczatku:))) No taki ze mnie typ. Ale usmiechnelam sie jak przeczytalam, ze mamy taki sam stosunek do samochodow, nasza Sabcia ma juz chyba 18 lat, ale jezdzi i bedzie zajezdzona na smierc:))
ReplyDeleteja uwielbiam jezdzic sama, ale tylko z automatyczna skrzynia biegow. Mimo, ze zdawalam prawo jazdy w Europie nigdy nie uzywac samochodu nalezacego do slubnego, nie umialam bym chyba nawet wyjechac z garazu. Nie lubie podrozy w obce miejsca bo ciagle bladze nawet z GPSem, a podrozy zazdroszcze my mielismy tez jechac sluzbowo do Philadelphii ale odwolano :) artdeco
ReplyDelete