Moj dojazd do- i z- pracy to prawie-godzinne przedzieranie sie przez wsciekle zatloczony Waszyngton. Niestety, nie mam za bardzo wyboru w tym momencie aby dojezdzac do pracy bardziej ekologicznie, np. metrem i autobusem ( dlugo i drogo! - tak, tak to USA) , lub moze rowerem (niebezpiecznie! daleko!). Na korzysc samochodu przemawia tez to ze ja i G pracujemy doslownie na tej samej ulicy, G. ma bezplatny parking w swojej instutucji, mamy maly i ekonomiczny samochod, i po prostu jezdzac razem jest nam najszybciej, najtaniej a poza tym daje nam to dwie-nieprzerwane godziny spedzenia czasu ze soba. Rozmawiamy, sluchamy ambitniejszego radia, ja tez staram sie troche medytowac w tym czasie - i ostatnio trzymam w samochodzie mala ksiazeczke
Dr. Wayne Dyera . Spokoj wewnetrzny to wciaz dla mnie wyzwanie, czesto wynikajace z tego ze w moim przekonaniu, jesli nie jest perfect to jest zle. Pierwsze zdanie ktore dzis w samochodzie przeczytalam to bylo:
"Be Open to Everything but Attached to Nothing"
"Otworz sie na wszystko lecz nie przywiazuj do niczego"
zamyslilam sie nad tym. Nielatwe to dla mnie. Lapie sie czesto ze czesto osadzam, wnioskuje, krytykuje, zakladam ze bedzie tak a nie inaczej, wnioskujac na podstawie tego co bylo, co jest mi znane, czego mnie nauczono. Nie daje wiec szansy na inny scenariusz wydarzen, wrecz forsuje bieg rzeczy w kierunku moich zalozen. Czemu tak robie? Bo w tym czuje sie bezpiecznie. To znam i nad tym mam kontrole.Jesli moge przewidziec przyszlosc/reakcje/sytuacje to bede umiala sobie ztym poradzic. Poczucie bezpieczenstwa.
Moje poniedzialkowe mysli uciekly wiec w dzien, ktory mialam przed soba. Poniedzialek rano - zawsze zaczynam od spotkania naszej grupy. Spotkanie jeszcze sie nie zaczelo a juz dokladnie (w myslach moich) wiedzialam co sie wydarzy...Zorientowalam sie, ile juz zrobilam negatywnych zalozen - to i tamto NAPEWNO nie zostalo skonczone, inny projekt z wielkimi fanfarami NAPEWNO zostal zaczety i porzucony ( mam osobe ze slomianym zapalem w grupie) itd, itp. Zreflektowalam sie, i postanowilam ze podejde do tego zupelnie inaczej - bede sluchac bardziej uwaznie, mowic mniej i otworze sie tak szeroko jak tylko moge...na pomysly, na to ze projekt ktory wedruje w kierunku zupelnie innym niz ja bym go poprowadziala, niekoniecznie plynie w zlym kierunku...
I bylo dobrze. Bylam mniej spieta i zestresowana. Mniej skoncentrowana na pospiesznym osiagnieciu koncowego wyniku. Projekt zaczety z fanfarami faktycznie zostal porzucony, ale tez mielismy krotka i pozytywna dyskusje na temat dlaczego ten projekt sie nie udal, jak wykorzystac to co sie przy nim nauczylismy w przyszlosci. Przez to ze sluchalam bardziej uwaznie, zadwalam pytania to w rezulatcie zmienilam kompletnie zdanie w pewnej sprawie...
W tym tygodniu bede praktykowac i medytowac dalej to otwarcie sie na wszystko bez przywiazywania sie
- do opinii
- przekonan
- autorytetow
- powszechnych wzorcow
"Be Open to Everything but Attached to Nothing"
"Otworz sie na wszystko lecz nie przywiazuj do niczego"
No comments:
Post a Comment