Doslownie. Przyjechalam z Europy lekko podziebiona, aby zasmarkac sie i zakaszlec sie na calego. Jednak po calych dwoch tygodniach urlopu nie ma mowy abym mogla sie rozchorowac ( patrz wpis o urlopach w Ameryce, ktorych nikt nie bierze), wiec chcac nie chcac sprezylam sie dzisaj i wyjechalam do Stolicy USA na organizowany przez Prezydenta Obame Festiwal Nauki. Fakt ze codziennie jestem w Stolicy, ale (po pierwsze) zawsze w tym samym miejscu,( pare przecznic od Bialego Domu, ale jak juz 10 lat pracuje w tym miejscu, moze raz bylam pod Bialym Domem w czasie lunchu), ale (po drugie) G. mnie tam wozi, bo sam pracuje w sasiednim budynku. Ile razy mam do Stolicy wyjechac to mam stresa, bo pierwsze, sytuacje z parkingami nieciekawe sa tutaj, a po drugie ja nie cierpie/nie umie jezdzic po miescie. Ale dzielnie, bez przygod dotarlam, parkujac przy metrze, bez przygod tez znalazlam nasza budke ( a budek bylo ponad 1000 nalezacych do roznych organizacji.)
. I tak zasmarkana, zakaszlana, przez bite 5 godzin robilam z dzieciakami eksperymenty chemiczne, a tych dzieciakow na tym Waszyngtonskim molu musialo byc chyba milion.
W jednym z elsperymentow dawalismy dzieciakom kilka koralikow, ktore na sloncu, pod wplywem promieni UV zmienialy kolor ( jak na zdjeciu). Dzieci proszone byly o wziecie pieciu koralikow, z ktorych robily sobie bransoletki. Bylam pod wrazeniem jak dzieci starannie liczyly te koraliki, jak cierpliwie czekaly na swoja kolej, i jak wiekszosc z nich pieknie dziekowalo. W pewnym momencie do mojego stoiska podeszly dwie starsze Azjatki ( Chinki?) i bez pardonu wlozyly swoje lapska do pudelka z koralikami zagarniajac cale garscie, i probujac mi z tymi koralikami uciekac. Dzieci patrzyly na nie z wielkim zdziwieniem, ja grzecznie poprosilam o zwrot moich koralikow ale babska zaczely odchodzic. Nie wiem skad ja taka asertywna sie zrobilam, chyba ten wzrok tych dzieciakow mnie zmobilizowal, bo chwycilam jedno babsko za reke, i wyglosilam mowe ze te koraliki maja nam starczyc na dwa dni eksperymentow, i ze ma je oddac. Oddaly. (Troszke tylko sie silowalysmy.) Potem widzialam ze chyba z piec razy znow przychodzily robic te bransoletki, moze dla wnukow? Mialam niesmak po tej calej historii.
W drugim elsperymencie robilismy z dziecmi piekny kolorowy papier, uzywajac kremu do golenia, i barwnikow spozywczych. Bardzo latwa procedura, a daje calkie spektakularny efekt. Tutaj jest przepis:
http://www.princetonol.com/groups/iad/lessons/middle/marbling.htm
Usmarowalam sie jak nieboskie stworzenie obslugujac kolejny milion dzieci. Wody tam zadnej nie bylo, wiec w glorii brudnego ambasadora chemii wracalam metrem wzbudzajac zaintersowanie i moimi kolorowymi rekami, i koszulka ktora napisem na plecach zachecala - Zapytaj mnie jak chemia zmienia moje zycie? Na szczescie nikt mi sie o nic juz nie pytal, bo ja kompletnie stracilam glos, po 5 godzinach rozmow z dzieciakami.
I teraz padam na pysk!
PS 1. A te dlugie wpisy dlatego bo sie bardzo stanowczo odchudzam, i stwierdzilam ze moj stary mozg nie jest w stanie myslec o blogu i jedzeniu w tym samym czasie, wiec pisze aby o jedzeniu nie myslec. Mam nadzieje ze mi sie zoladek skurczy wkrotce.
PS2. Moje klopsy podobno bardzo w schronisku smakowaly.
Faktycznie nieprzyjemny incydent, ale grunt że sobie poradziłaś. Uśmiałam się z tej koszulki i kolorowych rąk w metrze. Powodzenia w odchudzaniu!
ReplyDeleteDzieki Aneta! Potrzeba mi tego wpsarcia jak nigdy, bo mialam fatalne lato jesli chodzi o moje zdrowie.
ReplyDelete