Friday, May 28, 2010

Amri

W czwartek, w bardzo upalne popludnie udalo mi sie wyskoczyc z pracy na spotkanie z moja kolezanka Amri.  Z Amri znam sie juz od roku od momentu ponownego wstapienia do naszego lokalnego kosciola, mieszkamy niedaleko siebie i w tym samym czasie zaangazowalysmy w te same male koscielne projekty.  Razem sprzatalysmy spizarke koscielna w ktorej gromadzimy male zapasy jedzenia, aby nikt z potrzebujacych nie odszedl z kosciola glodny, razem zorganizowalysmy pewna akcje dla dzieci, razem pracujemy w programem charytatywnym. Pomalu przez ten rok nawiazywala sie miedzy nami nic przyjazni, co niedziele troche rozmiawlaysmy, wymienilysmy kilka e-maili, nigdy jednak nie mialam okazji spedzic z Amri wiecej czasu.

Amri jest jedna z tych osob w ktorej obecnosci czlowiek zrzuca wszystkie obronne pancerze, wszystkie maski i jest po prostu  calkowiecie soba. Z Amri plynie spokoj, akceptacja, pogoda i jakas taka pewnosc ze wszystko idzie w dobrym kierunku. Nie znajac Amri  az tak dobrze, bylam przekonana ze jest taka dlatego bo nie ma w zyciu wielszych problemow. Ja tez w sumie problemow teraz nie mam, ale wciaz jestem rozhisteryzowana, niespokojna, jakas taka przestraszona, w moim przekonaniu przeciwienstwo Amri, wyciszonej, rozmodlonej i takiej  bardzo cieplej. Amri mieszka niedaleko mnie i pracuje tez niedaleko ode mnie.

W koncu znalazlysmy czas aby usiasc w kafejce z kubkami goracej kawy i poznac sie o wiele lepiej. Co na niesamowite doswiadczenie, przezywac cos co zwykle przezywa sie w wieku nastoletnim, kiedy rodzi sie nowa przyjazn.

Amri podzielila sie ze mna troche historia swojego zycia - tez jest emigrantka, tez przyjechala tutaj na studia z dalekiej Jamajki. Amri zwierzyla mi sie ze zawsze czula sie troche inna, zawsze zyla na brzegach spolecznosci. Nie zeby to mialo jakies znaczenie, ale caly czas uwazalam Amri za biala kobiete, bylam zdziwiona ze sama Amri uwaza sie za osobe "czarna o bardzo jasnej skorze". Ponadto Amri jest bardzo wyksztalcona, skonczyla slynne amerykanskie MIT i nijak nie pasuje do emigracji  z Jamajki, ktora jest mniej wyksztalcona i raczej bardzo czarna. Amri maz jest smiertelnie chory na raka, ona sama przeszla wiele klopotow ze swoimi doroslymi dziecmi, miala powazne klopoty w pracy  i byl czas w jej zyciu ze cierpiala na bardzo dotkliwa depresje.

Amri opowiedziala mi ze w czasie tych wszystkich trudnych i beznadziejnych chwil starala sie caly czas wierzyc, czytac, dobijac do Boga, szukac - i patrzac w tyl zdaje sobie sprawe ze Bog mial dla Niej plan, i mimo tego wszystkiego co przeszla, mimo nieprzespanych i przeplakanych nocy, ta wiara, ta pewnosc, ta milosc ktora obecnie czuje i doswiadcza jest warta tej trudnej drogi.

Amri jest pierwsza osoba, kta osobiscie podzielila sie ze mna takim swiadectwem. O podobnych przezyciach ludzi czytalam w ksiazce Fingerprints of God w ktorej autorka analizuje doswiadczenia religijne ludzi za pomoca dostepnej nauki.

Od czwartku czuje w sobie cieplo tej naszej dwu-godzinnej rozmowy, jakas taka wdziecznosc za to doswiadczenie. O tej rozmowie znowu myslalam czytajac ponizszy fragment dluzszego textu, sugerujacy ze cierpienie i bol musi byc czescia naszego wzrastania, i ze codziennie musimy porzucac swoje stare, zaskorupione przekonania  i otwierac sie  na nowe.. I jczesto jest to bolesne doswiadczenie, takie zrywanie  wygodnej, wychodzonej dla nas skory, ktora nie ucieska, ktora znamy, ktora szczelnie i bezpiecznie chroni nas i opatula... Wzrastanie po prostu boli. Sstanie w miejscu opatulonym ta stara skora moze jest i wygodne i bezpieczne ale czy naprawde warto zyc w tej bezpiecznej skorupie..caly czas w tym samym miejscu?

I take some pride in being a person who likes to learn, actually loves to learn. In that pride, Jesus’ promise in John’s Gospel that the Spirit will guide us into all truth feels exhilarating. Sometimes it’s harder to remember that pain and fear are also part of learning. Why is that so? Because learning demands unlearning. Each new and richer piece of provisional knowledge (‘now we know in part’) costs letting go of a previous, cherished, and possibly provisionally useful bit of provisional ‘knowledge.’ The way of learning is a way of Not Knowing, venturing, as St. Paul tells us, beyond any knowledge that passes away, and into love. Ouch.
http://www.episcopalcafe.com/daily/episcopal_church/a_spirit_of_wildness.php

1 comment:

  1. Zycze Ci wzrastania w tej przyjazni. W takim wieku juz bardzo trudno nawet spotkac kogos ot tak i znalezc czas na przyjaz. Zwykle sie tylko przeslizgujemy obok ludzi.
    A teraz powiedz mi, gdzie w miescie (DC) podaja kawe taka na stolach z takimi serwetami! Prosze! Bo ja wrocilam z Wiednia i rozmarzona bardzo wlasnie w takich stylowych kawiarniach. :) A w DC nie przypominam sobie...no moze..w kilku hotelach....w ktorych tez juz bardzo dawno nie bylam. :)

    ReplyDelete