Wrocilismy. Bylo cudownie, najwspaniale na swiecie jak w raju. Sygnaly komorkowe do nas nie docieraly, telewizyjne tez, pogoda dopisala, samochod nie nawalil, a przyroda jak zwykle i zawsze nie zawiodla. Musze przyznac ze ciezko sie wracalo do tych korkow, telefonow, kalendarzy i calej waznosci waszyngtonskiego zycia.
Coz bylo jednak robic?. Homato pslusznie narzucilam, naladowana energia i tryskajaca radoscia wytrwalam dwa dni po wakacjach, po czym zostalo mi przypomniane ze WSZYSTKIE nasze programy poddane beda kontroli, wiec od dwoch dni pisze przez 12 godzin cele, techniki, taktyki, misje, uzasadnienia o wszystko mi sie to mysli, i chyba tym co te formy stworzyli tez, bo pytania sie potwarazja, misje i wizje i taktyki uzyte sa w roznych kontekstach, bez ladu i skladu, stworzylam jakis belkot ktory napewno wroci to na moje biurko niejeden raz- OMG!
Waszyngton wyglada cudownie. Orgia kolorow po prostu - dobrze ze nie mam alergii, bo alergicy maja tutaj potworny zywot cierpiac straszliwie. Musze jutro zrobic troche zdjec, bo niedlugo nadejdzie potworny letni klimat i bedzie nie do wytrzymania.
Mam nowa obsesje - uprawiam zawziecie wirtualna farme na Facebooku, ktorego dopiero niedawno rozgryzlam.
Waga spada - zacisnelam pasa, uaktywnilam sie na odchudzajacym forum, ruszam sie tyle na ile mi czas pozwala.
Swieta spedzilam JAK ZWYKLE depresyjnie bolejac ze jestem na emigracji, do depresji dolozyl sie 2-godzinny film o Janie Pawle II gdzie mowili po polsku i piekny moj Krakow pokazywali, i te czasy gdy bylam mloda i wszystko jeszcze bylo przede mna.
Jutro juz weekend - alleluja!
No comments:
Post a Comment