Wracamy do zdrowia i sil, a mnie sie powodzi bo dzis jestem na urlopie bowiem jade z B. na egzamin prawa jazdy, a w zwiazku z tym nachodza mnie powodzie rerfleksji, bo to prawo jazdy symbolizuje kolejny krok w doroslosc mojego syna. Zupelnie nie czuje ze to juz 16 i pol roku minelo od momentu gdy przynieslismy mala, posiniacza kluche do domu - bylismy tak strasznie sami z tym naszym rodzicielstwem tutaj na emigracji. Posiniaczona, bo porod byl brutalny, nasz dlugi i szeroki syn utkwil w polowie drogi i wyciagany byl i proznia, i kleszczami - biedak urodzil sie ze zlamanym obojczykiem i podbitym okiem. Pamietam ze pewnej nocy, kiedy B. mial moze dwa lub trzy tygodnie, i nakarmiony oraz wyraznie zadowolony lezal sobie przede mnie, ja tak strasznie chcialam wiedziec co zdarzy sie w przyszlosci, jak to bedzie kiedy zaczniemy rozmawiac, kiedy zacznie sie szkola. Z wielka pasja podeszlam do swojego macierzynstwa,. czytalam ksiazki, prenumerowalam czasopisma - z tych wszystkich rad, pamietam tylko jedna - Enjoy your child! Poniewaz G. na poczatku naszego zycia w USA czesto pracowal w weekendy - ja z B. spedzalam cale soboty w Waszyngtonskich muzeach ( kazde z nich ma swietne centra dla dzieci), w ksiegarniach, biblitekach, na basenach, parkach wodnych. Kiedy podrosl, przez dom nasz przewijaly sie dziesiatki dzieci - tak mialam wizje dla swojego dziecka, aby byl otwarty na ludzi, aby mial pasje, aby czul ze kochamy go bezwarunkowo - na szczescie z B. latwo bylo realizowac ta wizje, bo byl latwym dzieckiem. Nigdy nie bylismy restrykcyjnym rodzicami - B. spal z nami w lozku do 7 roku zycia ( tak byly proby przetransportowania go do swojego lozka) jednak skonani ciezka praca wolelismy przespac cala noc z B. w lozku u nas niz uczestniczyc w nocnych wedrowkach. Nigdy nie zmuszalismy B aby zjadal wszystko co mial na talerzu, czesto B. spedzal czas z nami w naszych pracach. Pamietam ze czesto mialam straszliwe poczucie winy ze nie moge po prostu prowadzic domu i spedzac wiecej czasu z moim dzieckiem - zadziwiajace ze kiedy teraz B. wspomina swoje dziecinstwo, to ten wspolny czas w biurach, u opiekunek w akademikach, czy tez uniwersyteckie przedszkole jawi mu sie jako atrakcja. Ja wspominam to wszystko mniej radosnie - przede wszystkim bylam wtedy potwornie zmeczona i rozdarta miedzy tyloma obowiazkami.
Minelo 16 lat i B. przekroczyl moje najsmielsze oczekiwania - niezwykle dowcipny, samodzielny, z wieloma pasjami, kochajacy zwierzeta, otwarty na ludzi i Boga, rownoczesnie calkiem asertywny, doskonale radzacy sobie w olbrzymiej, publicznej szkole, z duzym poczuciem wlasnej wartosci, bardzo uczciwy ale rownoczesnie z zylka do interesow - czuje ze jest dobrze przygotowany do doroslego zycia. Prawo jazdy i samochod odziedziczony po starszym bracie bedzie Jego kolejna przepustka do wolnosci, i tak denerwuje sie tym kolejnym Jego samodzielnym krokiem, ale rownoczesnie wiem ze jest na ten krok gotowy.
Sobote i niedziele spedzilam wzorowo - po raz kolejny dochodze do wniosku ze kluczem do sukcesu weekendowego jest piatek wieczor - jak pojde spac o ludzkiej porze ( czytaj przed 10) to zdzialam wiele w czasie weekendu - kontynuuje oproznianie domu z rzeczy ktore nie sa potrzebne, nagotowalam i napieklam na caly tydzien, zaliczylam pilates ( boli mnie kazda chrzastka i zylka po dlugim okresie przestoju), bibliteke, pralnie, sprzatanie, super spotkanie u mojej kolezanki, kosciol, prace w spizarni, wizyte u drugiej kolezanki, fryzjera z B. dwie rozmowy telefoniczne z mama - jedna lepsza , druga troche gorsza. Kilka razy zlapalam sie na tym ze wpadam w panike - ze mam tak duzo do zrobienia ( jestem mistrzem w podnoszeniu poprzeczki do wysokosci niemozliwych do przekroczenia) i ze nie mam na to czasu. Zlapalam jednak te mysli na czas, wyciszylam je w zarodku, plany zreformowalam (np. na spotkanie z kolezanka przynioslam owoce, zamiast sernika ktorego nie zdazylam upiec) i weekend zakonczylam w calkowitej harmonii i zadowoleniu, calkiem odpoczeta i gotowa na tydzien.
No comments:
Post a Comment