Ja wracam pomalu do zdrowia, B. zawiozlam wczoraj do kliniki, dostal serie antybiotykow. (Uwielbiam ta nasza walk-in clinic, jest blisko, rejestrowac sie nie trzeba, lekarz spedzil z nami cale 25 minut, dokladnie B. badajac, tlumaczac nam skad mogla sie wziac ta wysoka temperatura u nas po kilku dniach przeziebienia ( infekcja bakteryjna). G. chrypi, grypi i narzeka ze sie ode mnie zarosil, ale dzieki tym swoim plukaniom gardla i jakis tam medykamentach, wydaje sie ze wyjdzie z tego zaziebienia bez antybiotykow. A wiec z optymizmem patrze w przyszly tydzien ze wrocimy do naszej rutyny.
W zeszlym roku, calkiem regularnie spedzalam 1 -1.5 godzin w gymie -wychodzilam z domu okolo 8;30 wieczor i wracalam okolo 10. Zredukowalam ilosc cukru, zaczelam regularnie jesc sniadania i schudlam okolo 12 kg - mysle ze w ostatnich 2-3 miesiacach odrobilam ze 3 kg i wraz z koncem okresu swiatecznego i powrotem do zdrowia trzeba znow byka brac za rogi i wracac na sciezke zdrowia. Chcialabym w tym roku schudnac kolejne 10-15 kg, cel bardzo latwy, jesli podejdzie sie do tego systematycznie i rozsadnie. Jedna z moich dobrych kolezanek zadzwonila do mnie w grudniu proszac abym przylaczyla sie do pracowego Weight Watchersa . Potrzebowali jednej jeszcze osoby aby zaczac w pracy ten program - pomyslalm sobie , ze te co-tygodniowe wazenia beda mi pomocne, wiec sie przylaczylam. Dzis bylo pierwsze spotkanie, ale ja niestety mialam prezentacje o tej samej porze, wiec pojde za tydzien. Ja juz wczesniej bylam na tym programie - jednak nie chodzilam systematycznie na spotkania, nie pilnowalam tez punktow
(ktore tlumacza sie na kalorie) wiec jakis spektakularnych sukcesow nie odnioslam , ale chodzili tam ludzie co pochudli okolo 50 kg, wiec te spotkania byly w pewnym sensie inspirujace.
Zaczynam znowu planowac posilki i odmierzac dokladnie jedzenie, liczac kalorie. Dobrym programem do liczenia o notowania kalorii, z calkiem dobra baza danych jest FitDay. No i ruch - codziennie cos - co wkrotce czasowo powinno byc jeszcze latwiejsze bo w poniedzialek B. ma egzamin na prawo jazdy, i jesli zda bedzie mogl sam jezdzic do szkoly, co zwolni co najmniej godzine mojego czasu rano. Bede tez staral sie w czasie lunchu wyjsc na conajmnie 20-30 minut na spacer. To wszystko - im prosciej, tym latwiej. Zaczynam od jutra:), i bede skladala tutaj krotkie raporty z postepow.
Wielkim wydarzeniem dzisiejszego dnia byl fakt ze moj mlodszy przyrodni syn A., ktory po skonczeniu studiow informatycznych w USA wrocil do Polski, znalazl prace po pierwszej i jedynej rozmowie kwalifikacyjnej w doskonalej miedzynarodowej firmie. Jest to dla mnie wielka satysfakcja bo moi przyrodni synowie mieszkali z nami przez niemlaze polowe ich zycia i obydwaj chlopcy sa dla mnie bardzo bliscy. A. byl naszym najtrudniejszym dzieckiem, mial fatalne oceny w Polsce, niska samoocene i trudna adaptacje w naszej rodzinie, zawalony semestr studiow. Bylo ciezko czasami - awantury, krzyki, placze, uciekania z domu - z roku na rok A. jednak radzil sobie coraz lepiej, ostatnie cztery semestry semestry pozdawal spiewajaca, rownoczesnie bardzo duzo pracujac. Zrobil sie z niego bardzo fajny facet, poznal w Polsce dziewczyne i zdecydowal sie wrocic. I po pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej dostal prace!!!!
Nasz B. ma bardzo bliski i serdeczny kontakt ze swoimi przyrodnimi bracmi, z ktorymi praktycznie sie wychowal, i ktorzy zawsze byli dla niego absolutnie wspaniali. Przez jakis okres bylam czlonkiem pewnego forum zatytulowanego wdziecznie "Macochy". Bylam tam swiadkiem tak wielu konfliktow, zazdrosci i w sumie duzej dozy egoizmu w stosunku do przyrodnich dzieci. Moja sytuacja jako "24 godzinnej macochy" byla o tyle dobra, ze ja mialam z byla zona G. poprawne relacje, do tego stopnia ze kiedy przesylala prezenty swiateczne swoim synom, przesylala tez cos dla B. Poza tym starsi chlopcy spedzali u nas rok szkolny, a w PL. wakacje, wiec mielismy calkie solidna stabilizacje rodzinna. Fakt ze wszyscy skoncentrowalismy sie na dzieciach, jakos tam przepracowujac nasze emocje, dalo dobre owoce, ktore (wierze gleboko) bedziemy zbierac przez wiele kolejnych lat. A tymczasem wrocilismy do modelu rodziny 2+1 z synem, ktory jest bardzo dojrzaly bowiem wychowywal sie ze swoimi duzo starszymi bracmi.
Nie, nie zawsze bylo latwo i byly chwile kiedy pytalam sie siebie czy warto bylo wychodzic za maz za trzech facetow, ale teraz nie mam zadnych watpliwosci...WARTO BYLO!
No comments:
Post a Comment