Jakis bardzo trudny tydzien. Zla passa zaczela sie juz w weekend - jakies froncisko pogodowe nadchodzilo, glowa mnie lupala - nic dziwnego bo z temperatur minusowych weszlismy w okolice +15 stopni w poniedzialek i wtorek, po czym ten ni-z-tego-i-owego front z wielkim wiatrem polazl sobie, i sezonowe temperatury wrocily. Aby moj tydzien sprawnie funkcjonowal, musimy byc bardzo zorganizowani w czasie weekendu, pranie, zakupy, podgotowane jedzenie. Jesli tego wszystkiego nie zrobimy w czasie weekendu, to w czasie tygodnia po prostu sie miotamy.
Tak wyglada waszyngtonskie zycie - dojazdy do pracy zajmuja nam dziennie godzine, pracujemy okolo 9 godzin, czyli 11 godzin poza domem. Ja o tyle mam dobrze, ze moja organizacja jest hojna jesli chodzi o urlopy i zwolnienia medyczne - coz jednak z tego ze majac uzbieranych juz ze30 dni chorobowych, po prostu nie mam kiedy zostac w domu. Wiekszosc ludzi z ktorymi pracuje, oprocz pracy zawodowej , udzielaja sie w roznorakich organizacjach - np. jeden z chlopakow z mojej grupy chodzi dwa razy w tygodniu w czasie lunchu do pobliskiej szkoly i pomaga dzieciakom w matematyce. Ja dzis wrocilam do domu okolo 18:30 cos tam zjadlam, i musialam udac sie przed komputer na kolejne spotkanie - okolo 15 osob dyskutujacych przez telefon dokumenty widziane w ekranie komputera. Online meeting. W sobote w samo poludnie, kolejny. Wiekszosc ludzi uczestniczacych w tym spotkaniu to woluntariusze - po pelnym dniu pracy, uczestnicza w waznym edukacyjnym projekcie. Skonczylam dzien pracy o 21 - 13 godzin, tak jak wiekszosc profesjonalistow amerykanskich.
Nie , nie narzekam. 10 % ludzi jest bez pracy obecnie w USA. W niektorych stanach bezrobocie dochodzi do 30%. Praca mnie pasjonuje, pochlania, ale tez zabiera tak strasznie duzo mojego czasu i energii. Wiem ze musze jakos przeorganizowac swoje zycie i jedynym sensownym wyjsciem jest znalezienie jakiejs pomocy do posprzatnia domu - ale na to potrzeba czasu, kilku dni wolnych, a moj pracowy kalendarz doslownie peka w szwach. Wiem jednak gdzie moge znalezc co najmniej 10 godzin tygodniowych - musze przestac ogladac telewizje. Niestety jestem uzzalezniona od wszelakich analiz politycznych - poniewaz przyjechalam tutaj w roku 1989, nigdy wczesniej nie mialam okazji udzielac sie czy tez pasjonowac sie zyciem politycznym. Bylam tez za mloda aby tak naprawde brac udzial w polskim ruchu opozycyjnym, wiec niemalze od samego przyjazdu tutaj fascynuje mnie amerykanska demokracja.
Zdaje sobie jednak sprawe ze wiele z tych audycji telewizyjnych to super sieczka, wsciekam sie czesto na ta pogon za senzacja, na plytkosc tych analiz, ale z uporem maniaka ogladam. Jak nie wiadomosci, to ogladam inny program pt. Czysty Dom. Compulsywne ogladanie "czystego domu" odzwierciedla niespelnione pragnienie mojej duszy mieszkania w przestrzeniach super zorganizowanych i super minimalistycznych. Obydwaj moi mezczyzni zycia, tak mlodszy jak i starszy sa skladni i raczej pedantyczni, chociaz mlodszy ma czasem tajfun w swoim pokoju, ale rzadko cos gubil lub szuka. Mnie raz na tydzien cos ginie, moje rzeczy snuja sie po wszystkich poziomach domu..klucze, torebka, dokumenty, szkla kontaktowe, spinki do wlosow....stad to maniakalne ogladanie tego czystego domu. Przed i Po. W ciagu godziny trwania programu makabryczny balagan staje sie idealnym porzadkiem. Jaka nadzieja napelnia mnie takowy program....
Wciaz peka mi serce ogladajac reportaze z Haiti. Wiem ze bedzie ich coraz mniej, kolejna sensacja pochlonie uwage reporterow - a potrzeb tam bedzie morze. Podczas mojej 3-letniej eksploracji religijnej otarlam sie nieco o jedne z bardziej konserwatywnych wyznan amerykanskich. Przez jakis czas bylam czlonkiem malenkiej denominacji presbiterianskiej, ktorej wiara opiera sie calkowicie na Biblii i teologii Kalvina. Bylo to intersujace bardzo doswiadczenie, i dalo mi calkiem niezly wglad w Stary Testament i historie narodu izrealskiego. Teologia kalwinska byla jednak nie do przeskoczenia dla mnie. Koncept zbawienia tylko przez laske jawil mi sie jako ograniczenie ludzkiej wolnosci. Fakt , ze czlonkowie tej majej denominacji byli przekonani o swoim wyjatkowym statusie, i uwazali sie za wybranych jakos mi tchnal sekta. Momo ze ludzie w tym kosciele byli niezwykle ciepli, mili i sympatyczni - w pewnym momencie poczulam sie jakby spetana ta dowolnoscia interpretacji Biblii i ta w sumie arogancja teologiczna, ktora dzielila ludzi na wybranych i tych nie-wybranych. Odeszlam po roku uczestnictwa w tej parafii...
Wspominam teraz ten rozdzial moich duchowych poszukiwan, bo ostatnio jeden z czolowych ewangelistow amerykanskich Pat Robertson mial czelnosc wypowiedziec sie ze Haiti samo jest winne tej wielkiej tragedii, bowiem zawarlo pakt z szatanem... No comments!.....Oczywiscie Pat Robertson wie lepiej bo jest wsrod tych wybranych....
Doskonala replika do tej perly religijnej ukazala sie na blogu publicznej radiostacji:
Szatan zaapelowal aby Pat juz nie wtracal sie w jego prace, nawet jesli Pat ma najlepsze intencje wspierajace ta szatanska dzialanosc.
No comments:
Post a Comment