Sunday, October 30, 2011

Wrocilam

Jest mi smutno po spotkaniu z Markiem i Lesslie. Nie spodziewalam sie ze tak bolesnie przezyli rozpad naszych kontaktow, ze odebrali to tak  osobiscie. Zupelnie nie wiedzialam ze bylismy waznymi ludzmi w ich zyciu. Oni byli w centrum wielu przyjazni, zapraszani przez wielu ludzi. Ludzmi z pozycja spoleczna. Mysmy byli swiezymi emigrantami. (Prosze dojrzec ironie i kompleksy w tym stwierdzeniu. Tak wlasnie dziala ego - kompleksy nizszosci to jeszcze bardziej destrukcyjna forma ego - koncentracja na swoich niedostatkach i brakach.) 

Faktem jest ze kilkanascie lat temu i oni i my mielismy tyle na glowie - male dzieci, choroby w rodzinie, nowe prace. Moj jezyk angielski wciaz nie byl az tak dobry aby umiec wszystko w nim wyrazic, wciaz brakowalo mi slow, wciaz czulam sie na obrzezach tych moich amerykanskich przyjazni. Wciaz gdzies tam w podswiadomosci nie czulam sie godna tych przyjazni. Dobrze ze sie z nimi skontaktowalam, dobrze zesmy sie spotkali. Jestesmy diametralnie rozni, ale kto powiedzial ze przyjaznie musza miec miejsce miedzy takimi samymi ludzmi? Przyjazn to trwanie przy drigium czlowieku, utrzymywanie kontaktu, szczerosc.W przyjazni nie boimy sie swoich niedoskonalosci, w przyjazni dajemy i bierzemy. Ja nie umialam brac. Nie umialam powiedziec ze potrzebuje pomocy, ze potrzebuje bardzo kontaktu. Nie bylo tego kontaktu, to ulozylam sobie cala dluga historie, ze skoro oni sie nami nie intersuja to nie jestesmy dla nich wazni. Oni byli w samym centrum bardzo glebokiego kryzysu.


No coz odnowilsmy kontakt. Porozmawialismy. Z powodu geograficznej odleglosci, pewno nie wywiaze sie z tego gleboka przyjazn, ale to spotkanie bylo dla mnie dobrym nauczycielem. Po raz kolejny przekonuje sie jak bardzo ciasny jest nasz pokoj myslenia, jak diametralnie inna perspektywe moga miec ludzie na ta sama sytuacje...I ze nakladamy te pancerze naszej perspektywy w obronie tych najczulszych miejsc w sobie. Boimi sie zeby nie zostac zranionym, wiec albo odchodzimy, albo tez atakujemy...Ja wczoraj umialam wysluchac...Mimo ze bolalo. Mimo ze mialam zupelnie inna racje o tej sytuacji kilkanascie lat temu. Moja bardzo ego- istyczna racje. Potem z glebi serca powiedzialam o tym...zdjecie pancerza ochronnego boli. Ale tez, czlowiek zaczyna czuc zycie...Lapie lacznosc z drugim czlowiekiem, czuje niewygode tych butow blizniego. Szczegolnie jesli te buty bliznniego zostaly znieksztalcone przez nasze ego-istyczne podejscie do sytuacji.

Dolecialam do domu ostatnim samolotem przed zamknieciem lotniska. Dzisiaj gotuje. To dobry dzien na gorace chili, pizze i pachnacy sernik. Komfort domu, komfort bliskich mi ludzi. Obiecuje dbac bardziej o swoje przyjaznie, nie urywac kontaktow bez slowa, nie interpretowac sytuacji o ktorych nie bardzo wiem...

Trzy prezentacje. Poszlo OK. Sukcesem jest to ze nie umieralam z nerwow przed tym publicznym wystapieniem. bardzo mi pomaga uczestnictow w tych zajeciacj z Toast Masters.

4 comments:

  1. "Zupełnie nie wiedziałam, że byliśmy ważnymi ludźmi w ich życiu" - jak często tak właśnie się mijamy? Z niedopowiedzeń, z domyślania się co kto myśli. A wystarczy tak mało, szczerze porozmawiać.
    Łatwo mówić, ale ile razy opowiadam mojej terapeutce o jakiś problemach z przeszłości, związkach, które się rozpadły, zawsze słyszę pytanie "czy próbowała Pani z nią/z nim o tym porozmawiać". No właśnie. Na ogół nie.

    ReplyDelete
  2. Strasznie dobrze, że ocaliłaś tamtą znajomość. I niezależnie od przyszłych efektów. Bo ważne jest przede wszystkim to, że tak namacalnie doświadczyłaś pewnych prawd.

    ReplyDelete
  3. Zmieniłam adres: awuba.blox.pl/html
    Jeśli zechcesz mnie odwiedzić,zapraszam. :)

    ReplyDelete
  4. Robin -->K.S. U mnie czesto motywacja takiej reakcji jest strach. Strach przed byciem odrzuconym, strach przed byciem zignorowanym, moze tez lenistwo :)

    Robin--> BBM Tak sie ciesze ze nie zniknelas!!!!

    ReplyDelete