Thursday, January 6, 2011

Annie

W czasie mojego bardzo trudnego okresu, na ktory nalozyla sie zaloba po smierci bardzo drogiej osoby, moja najgorsza w zyciu praca, (niezbedna bo bylam wtedy jedyna pracujaca osoba w domu) oraz bardzo burzliwe dojrzewanie naszego syna, ktory niemalze w ciagu tygodnia zmienil sie ze slodkiego, nieskomplikowanego chlopaczka, w jakies nieznosne, zbuntowane UFO- wyladowalam na kanapce u starszej pani psycholog, ktora przyjmowala w instytucji rzadowej wspomagajcej kobiety. Jak to w amerykanskich instytucjach rzadowych bywa, gabinet, recepcja i cala oprawa byla bardzo skromna, zeby nie powiedziec toporna, ale  wlasnie w tym, tak bardzo skromnym pokoiku zaczela sie moja droga do zdrowienia i mozolnego wychodzenia z macek beznadziei, ktora stala sie poczatkiem bardzo duzych zmian w moim zyciu. 

Ta starsza kobieta autentycznie chciala mi pomoc - okazalo sie ze  wtedy byla jeszcze wciaz studentka psychologii , odbywajaca praktyke w tej instutucji. Juz na pierwszym spotkaniu, kiedy tak chlipiac i smarkajac, globalnie skarzylam sie jej na caly moj swiat - przerwala mi stanowczo, i powiedziala ze nie mam sil ani mocy  aby zmienic drugiego czlowieka, ale mam  moc aby zmienic siebie, swoje zachowanie i swoje reakcje. Pamietam ze zamilklam niemalze wstrzasnieta ta oczywista prawda. Potem na ktoryms , rownie chlipiacym spotkaniu Annie stwierdzila, ze przyciagamy do siebie podobna energie, jakie z siebie wydajemy. Poradzila mi zebym starala sie myslec tak jakbym chciala zeby bylo, to wtedy predzej czy pozniej dojde do tego miejsca w moim zyciu. Sila intencji - tak to nazwala. Nie bardzo wtedy rozumialam o co jej chodzi, ale teraz czesciej lapie sie ze to praktykuje. Zyje swoje zycie tak jakbym chciala zeby ono bylo. Nie zawsze. Ale coraz czesciej. Tu i teraz.

Annie tez wyslala mnie na kurs rodzicielstwa, na ktorym spotkalam rownie sfrustrowanych rodzicow i gdzie nauczylam sie kilku pomocnych strategii obchodzenia sie z nastolatkiem. Niestety wszystko co dobre sie konczy, bo pewnego dnia Annie stwierdzil ze nie jest mi juz wiecej potrzebna , i musze radzic sobie sama. Placilam Annie za te spotkania, (bardzo malo wprawdzie),  bo rzad stanu Maryland dofinansowywal ta pomoc, ale Annie powiedziala mi wprost -  szkoda Twoich pieniedzy, bo naprawde juz psychologa nie potrzebujesz. Nalegalam, ze nie, ze wlasnie potrzebuje, na co Annie z tym swoim usmiechem stwierdzila - zobaczys ze swietnie sobie dasz rade. Annie juz wtedy widziala we mnie osobe, ktora chciala zebym byla. Power of intention - sila intencji. I w ten sposob zostalam odprawiona, mimo ze mialabym do dzis ochote spedzac sobie czas na krzeselku u Annie. Ta bardzo polubilam to dobra, wspaniala kobiete, ktora dobrze po 50 zdecydowala sie na drogie i dlugie studia psychologiczne.  I tak dzisiaj zamyslilam sie nad tymi spotkaniami z Annie - bo czasem tesknie za nia, za jej cieplem, za jej zrozumieniem, i tak sobie mysle czy kiedys jeszcze dane mi ja bedzie spotkac.

Wracajac do moich zadan dwudziestu dni - ostatnie dwa dni poswiecilam na "swiadomej pracy". Dochodze do wniosku ze momentami jestem chodzacym chaosem, moze to wynika stad ze naprawde mielismy super ciezki rok z wieloma dodatkowymi projektami. W ciagu ostatnich dwoch dni zlikwidowalam cala mase dokumentow, zostawilam jeden zeszyt na notatki, i jeden kalendarz, na pracowe i domowe zapiski. Wiekszosc pracowych spotkan mam w kalendarzu emailowym. Moje biurko jest calkowicie puste. Chaos przestrzenny u mnie natychmiast tlumaczy sie na chaos myslowy. Ja po prostu musze byc minimalistka aby sprawnie funkcjonowac.

Wypisalam wszystkie projekty, oraz wszystkie zadania - potem zrobilam plan na ten i nastepny tydzien. Zamknelam drzwi. Wylaczylam email. Skoncentrowalam sie na jednym  ( przedawnionym) zadaniu - i w ciagu poltorej godziny skonczylam! W miedzyczasie NIE ODEBRALAM dwoch telefonow. Mam automatyczna sekretarke, ale nikt nie zostawil wiadomosci. Na poniedzialek zaplanowalam 3-godzinne spotkanie mojej grupy na ktory zamowilam dobry lunch. Chce abysmy przeanalizowali zeszly rok, i zrobili strategiczny plan na ten rok. Mimo ze wciaz bedziemy zamykac budzety, ze pilne projekty naciskaja - uwazam ze tak bardzo wazne jest abysmy mieli wizje co chcemy osiagnac w tym roku. Nie chce abysmy w tym roku pracowali na zasadzie "gaszenia pozarow"- jest to strasznie wyczerpujace i stresujace.

Ten program dni dwudziestu rozciagnie mi sie na co najmniej 40 dni, ale chce go skoczyc, bo widza zdecydowana roznice w staranniejszym inwestowaniu mojego czasu w wazne sprawy.

Day Ten Tasks

Analysis Day
This is the day we read and interpret what we've written. Up to this day we have been "taking inventory." Now we need to make some decisions; take some action. For the next ten days, we need to follow our routine, with discipline, integrity, and commitment.
1. Take a bath or shower. Wear cologne, perfume, deodorant, floss and brush your teeth. Shave. Do nails, eyebrows, ears.
Hopefully, you are getting comfortable looking at yourself in the mirror. The rolls and wrinkles and other perceived imperfections shouldn't be surprises to you anymore. If someone said, "close your eyes and imagine yourself naked," you should have a very realistic picture of what you look like. That's you in that mirror. All of you. For better or worse, but it has to be good because it's you. You're not hiding from yourself under towels or clothing. Getting comfortable looking at yourself is the first step to accepting yourself. Next comes any decisions you might want to make, realistic decisions, about changes you want to make.
2. Bed made. Sheets washed. You deserve clean bedding.
Check your M-F list and do today's assignment. You now have a way to clean your house and keep it clean in way that is not overwhelming. You have ordered control of your physical surroundings. Even if it isn't always clean, you know that it will be, as per your schedule. You don't have to apologize to yourself for "not doing enough" today.
3. No chart today. Instead, take that time, at work if you can, to review your lists of unproductive activities and productive activities. Compute the amount of time that you have wasted during the last week.
Based upon what you see, plan to avoid the people, places, and situations that draw you into wasting time. Based upon your list of work activities that you enjoy, make a list of ways that you can pursue these kind of activities. Again, write it down. Recorded lists are footprints you can follow. No lists, you can't get things done, you'll forget or be diverted by the fires at work that you will have to put out.
4. Review your photos. Print copies of the nice ones and give to the people in the photos. Print a copy for yourself. Label and date.
We never take enough photos. Look how much pleasure you get by looking at photos from your past. You have now developed a habit of documenting your life and memories. If you continue, years from now, you will have more than just Christmas and graduation photos; instead you'll have photographic memories of what your REAL life was like and the people that you really interacted with on a daily basis.
5. Friend List
Check your M-F list and do today's assignment. Friends are essential to your understanding yourself. They provide wonderful mirrors; outlets for entertainments to plan and look forward to. This simple task of connection will strength bonds and encourage activities.
6. Continue the thank you notes as needed. You should now have trained yourself to find ways to thank people. You are hopefully now unconsciously watching for things people do that are worth recognizing.
Continue to print copies and put in a folder.
7. Your list of people's names now should be long. And you should be calling everyone on that list by their name everytime you look them in the eyes to talk with them.
You exude confidence when you look people in the eyes. People enjoy being called by name. It tells them that you care about them. People need to be noticed. They will seek you out and give you back the same kind of courtesy and affection that you are now offering them.
8. You have lists of the things you like about your living space and what you don't like.
We now need to make lists to address changing what we don't like in ways consistent with what we do like. We have the tools now to plan. We know what we want to change; we can now make a schedule to change it. Hopefully very soon, you won't have a list of the things you don't like about your physical environment.
9. You have receipts for your ten days of spending. You have a realistic basis for planning a budget.
10. You have lists of people you don't enjoy being around; and you are finding out information about these people because you are looking for ways to humanize them to you.
You are looking for things to like about them. They are in your life. They will be in your life. You can choose to waste emotion and energy by continuing to dislike them or you can choose to inspire friendship and energy by liking them. They will not change toward you. They are incapable. You can change toward them... not for their sake; for your sake.
11. Put $1.25 in cash in a glass on your bedstand.
You have $12.50 so far. Leave it there.

6 comments:

  1. Myślę, że swoją dobrą, ciepłą i mądrą Annie spotykasz niemal codziennie w bardzo wielu ludziach, tylko dotąd nie zwróciłaś na to uwagi...;)

    ReplyDelete
  2. Masz 100% racji - ja mam wokol siebie dobrych, kochanych ludzi, ale Annie wspominam jak tego aniola ktory wszedl tylko na chwilke do mojego zycia i otoczyl mnie miloscia wtedy kiedy bylam tak niesamowicoe rozbita. Nie wiem dlaczego akurat tak wczopraj myslalm sobie o Annie. wiem ze odeszla z tej rzadowej instutucji i pracuje juz w "p0waznej" praktyce.

    ReplyDelete
  3. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Może dobrą myślą o niej miałaś wzmocnić kogoś, kto tego wzmocnienia właśnie bardzo potrzebował?...

    ReplyDelete
  4. Ja tez tak mysle...Im bardziej dba sie o ducha to tym bardziej widzimy ze zycie sklada sie z codziennych malutkich cudow, ktore wczesniej byly zbiegami okolicznosci.

    ReplyDelete
  5. Niektorych ludzi nigdy ie nie zapomina.Swoja droga jaka inspirujaca kobieta ta Annie!! Kilka lat temu bylam na Jamajce i moja przewodniczka miala ok .80 lat.Mieszkala tam na stale i mowili na nia Big mama.Jak widac pomysl na zycie i na siebie mozna znalezc a kazdym wieku i to jest cudowne!!!

    ReplyDelete
  6. Majka - te kobiety wytyczaja dla nas droge...

    ReplyDelete