Monday, September 27, 2010

I tak minelo kolejne lato

za co Bogu niezmiernie wdzieczna jestem, boja nigdy nie przyzwyczailam sie do tej osaczajacej mnie wilgoci, i zaru lejacego sie z nieba. Nie spe w taka pogode, ruszam sie sie ledwo co - zdecudowanie wole klimaty zimne, nawet ze sniegiem. Bloga zaniedbalam niemilosiernie, ale goszczenie rodziny ( ktora kocham ma smierc i zycie), i praca niemalze na dwa etaty z wielka konferencja to byl wysilek ponad moje sily. Na szczescie moj brat jest cudownie samodzielny, komunikuje sie swietnie po angielskie, odwaznie jezdzi samochodem, wiec radzili sobie niezle. Dzieci przekochane, przesliczne, przecudne. Bardzo ciezko, byloby mi sie z nimi rozstac, gdyby nie perspektywa urlopu w Polsce - i to juz w srode, wylatuje na cale 18 dni!!!

Dziwnie mi jakos jest przed tym wyjazdem. Czuje sie jakbym wreszcie po tylu latach stanela mocno na gruncie amerykanskim, i jakby ten moj nieszczesny okrak miedzykontynentalny jakby zanikl. Zobaczymy w praniu, zobaczymy jak bedzie wygladal moj powrot. Jak zobacze Polske po kolejnym roku?

No comments:

Post a Comment