Sunday, June 20, 2010

niedziela w pizamie

Takiego mamy wspolmieszkanca w ogrodzie, ktory po krzakiem rozy wykopal sobie potezna jame, i raz po raz wychodzi na swiatlo dzienne aby sie nieco posilic. .Juz kilka razy rozwazalismy czy aby nie zadzwonic po jakies sluzby, aby tego naszego lokatora wyeksmitowac w miejsce bardziej dzikie. Chyba jednak sie z tym naszym stworem zzylismy, bo po kilku konferncjach rodzinnych doszlismy do wniosku zeby zostal.

To jest amerykanski ziemny bobr, czyli groundhog  lub tez woodchuck  ktory w "dobrych" warunkach moze pozyc okolo 6 lat, a podmieszkiwuje u nas juz  chyba ze dwa lata.

Nie pamietam kiedy ostatnio przelazilam cala niedziele w pizamie. Ostatni chyba taki dzien mialam jak pisalam rozdzialy pracy doktorskiej, kiedy to wstawalm rano, pilam kawe i pisalam caly dzien. Dzis tak samo, pisanie tego wniosku o pieniadze na ta wymiane miedzynarodowa studentow pochlonelo mnie zupelnie.W sumie frajda intelektualna.

Atmosfera w domu wzniosla, bo jestesmy w momencie zakupu samochody do B., ktory musi go miec aby mogl dojechac na swoja praktyke ( w zasadzie komunikacja publiczna w USA nie istnieje i w rodzinie trzech  pracujacych osob potrzebne sa trzy samochody. Straszne!) B. szczesliwy z tego powodu strasznie , ale on sie zasadniczo doklada do zakupu, poswiecajac na to wiekszosc pieniedzy zarobionych wcczasie letniej praktyki. Wyglada ze zdecydowal sie na .5-6 letniego volkswagena, i maja jechac z ojcem ogldadac kilka takich  kandydatow w tym tygodniu.

No comments:

Post a Comment