Wczoraj wieczor zasypiajac ( albo tez starajac sie usilnie zasnac) wracalam w myslach do wielu momentow w moim zyciu, ktore przeszly tak szybko, niemalze biegiem moze dlatego ze ja wciaz probuje lapac tysiace srok za ogon....pedze, spesze sie majac swiadomosc skonczonego zycia. Ameryka pedzi wraz ze mna...zyje sie tutaj bardzo szybko.
W lutym postaniwilam rozciagnac czas i praktykowac wdziecznosc.
Nie spieszyc sie.
Koncentrowac sie na tym co najwazniejsze.
Dzis i przez nastepne dwa dni spedze na kursie dla menedzerow, i znaczy to ze moj e-mail pracowy bedzie pekal od nieodpowiedzianych wiadomosci a automatyczna sekretarka migala tym nachalanym czerwonym swiatlem domagajac sie mojej reakcji. Poradze sobie - spokojnie, systematycznie - nie jestem przeciez na sali operacyjnej.
No comments:
Post a Comment