Jest takie slowo w jezyku angielskim : enabler - ktos kto ulatwia, umozliwia - i moze miec bardzo bardzo negatywne znaczenie. Mam ostatnio taki wlasnie dylemat - ktos, kto jest mi bliski utknal w dysfunkcjonalnej sytuacji, ktory wyraznie podcina tej osobie skrzydla. Wiem ze nie ma latwego wyjscia z tej sytuacji, i staram sie rozumiec okolicznosci, wspieram dobrym slowym...ale tak sobie mysle czy to moje wsparcie przypadkiem nie doklada sie do tej sytuacji...Czy nie powinnam powiedziec jasno i wyraznie - szukaj czegos lepszego, zmien swoje zycie....Jak bardzo mozna ingerowac w czyjes zycie?
Mialam wielki klopot z krytyka moich pracownikow w zeszlym roku - w tym roku uzywam krolewskiego slowa MY -" nie wyszlismy dobrze na tym spotkaniu, musimy lepiej sie przygotowac, powiedz mi jak moge Ci w tym pomoc...moze nastepny razem przygotujemy lepszy plan - latwiej mi to przechodzi przez usta niz bezposrednie polecenie.. Ze swoimi dzieciakami potrafilam przeprwadzic takie trudne rozmowy, ale czesto fatalnie sie po nich czulam. Ale w tych innych relacjach nie umie wyczuc granicy gdzie krytyka wciaz jest konstruktywna a gdzie jest bolesna i dolozy sie do poglebienia stanu depresyjnego....
Hej, ja tu piewszy raz :)
ReplyDeleteMnie się wydaje, że szczerość jest zawsze lepsza od słodzenia. Oczywiście nie chcesz nikogo urazić i podać to w jak najłagodniejszej formie, ale czasem nie masz wyboru. Zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi Ci bliskich, czasem trzeba nimi potrząsnąć, żeby otworzyli oczy.