Od 20 lat zyje zawieszona pomiedzy dwoma panstwami - czasem bardziej w USA, czasem bardziej w Polsce; rozpieta pomiedzy dwoma kulturami, jezykami, roznymi mentalnosciami. Chce zlapac troche mysli z tej mojej emigracyjnej drogi, i poznac ludzi ktorzy odbywaja podobna wedrowke...
Sunday, December 19, 2010
on hold
Moje codzienne zadania zostaly swiadomie przorganizowane - weekend musi mi sluzyc przede wszystkim do naladowania moich duchowych i emocjonalnych baterii. Moja codzienna praca wymaga kontaktu z wieloma ludzmi, pospiechu, wielu decyzji fiansowych. Tak bardzo latwo w tych warunkach zagubic perspektywe, a jeszcze gorzej - zagubic siebie.
W sobote wczesnym rankiem poszlam na bardzo daleki samotny spacer. Bylo tak pieknie - wciaz jeszcze swiezy, bialy snieg iskrzyl sie w sloncu, na skutym lodem potoku widnialy swieze slady jaks zwierzat - jelenie prawdopodobnie - ktorych w tej okolicy jest tak wiele. Slonce, lekki mroz, cisza - z kazdm krokiem czulam jak opada ze mnie zmeczenie i napiecie calego tygodnia. Trwalam w tej ciszy. Coraz czesciej lapie sie na tym ze tak wlasnie wyglada moja modlitwa...Takie trwanie, zatrzymanie , wdziecznosc. Bez slow, bez pragnien- otwarcie sie na mozliwosci...
Zrobilam pare zdjec.
Po godzinie tego intensywnego spaceru, bylam gotowa i otwarta na wyzwania weekendu...
Otwarta....
the vow of conversatio is a recognition of God’s unpredictability, which confronts our own love of cosines or safety. It means that we have to live provisionally, ready to respond to the new whenever and however that might appear. There is no security here, no clinging to past certainties. Rather, we must expect to see our chosen idols successively broken. It means a constant letting go. (Seeking God, p. 70)
Male swiateczne przyjecie, ktorego przewodnim motywem byla fasolka po bretonsku przygotowalismy bez najmniejszego stresu i trudu. Podczas robienia zakupow spotkalam sasiadke, ktora mieszka naprzeciwko mnie - spontanicznie zapytalam czy chcieliby do nas wieczorkiem wpasc. Chcieli. Tak dawno chcialam tych ludzi troche lepiej poznac... Sasiadka jest Wietnamka, - jest pianistka i malarka . Ma na imie Kim.
Koncert swiateczny w moim kosciele byl przepiekny, moim zaproszonym gosciom bardzo sie podobal. Spotkanie wieczorne bylo tak przyjemne, wrecz rodzinne - najblizsi sasiedzi, i zaprzyjazniona para , ciekawe rozmowy, dobre, bardzo proste jedzenie, troche czerwonego wina - obiecalismy sie czesciej spotykac.
Dzis rano zadzwonilam do mamy. Byla w doskonalej formie - powiedzialam jej ze rozmowa z nia napelnila mnie taka energia i radoscia, ze czuje ze bede miala wspaniala niedziele. Widac ze bylo jej milo.
Potem kosciol - dzis festiwal czytan, ostatna niedziela adwentu. Jedna z kobiet (Viola) w parafii bardzo choruje na raka, a w dodatku w dalekiej Afryce zmarla jej matka. Viola jest zbyt chora by pojechac na pogrzeb. Ojciec Robert poprosil aby przyniesc dla niej jakies dania - nie mam czasu w tygodniu gotowac ale dolozylam sie do zrzutki pienieznej. Upieke polski sernik dla niej i zabore do kosciola w przyszla sobote. Potem rozmowa z bratem, ktory mial mala operacje - czuje sie dobrze, jutro wychodzi ze szpitala.
Kolejna rozmowa z mama, potem kolejny telefon do Polski, do osoby do ktorej juz dawno chcialam zadzwonic. Czulam ze sprawilam tej kobiecie duza radosc tym telefonem - musze pamietac o konakcie z nia - jest samotna i schorowana.
W miedzyczasie upieklam rozki z serem z ciasta francuskiego - jestem mistrzem w skrotach kuchennych. Ciasto francuskie kupilam gotowe, zamrozone; ser zrobilam taki jak na sernik i - voila. G stwierdzil ze najlepsza francuska piekarnia moglay sie tym poszczycic ( moj M. jest mistrzem w prawieniu mi berdzo wyrafinowanych komplementow :)Sa czesto tak gornolotne ze nieprawdopodobne, ale co mi szkodzi mu uwierzyc:):):))
Poniewaz planuje kawe z kolezanka w tygodniu - machnelam wieczorkiem recencje kilku artykulow, wiec w tygodniu bede mogla z lekkim sumieniem wyskoczyc z pracy na dwie godziny.
Boze dzieki Ci za to. Dzieki ze zmieniles moje zycie. Nie to zewnetrzne, ktore ja tak bardzo sama probowalam zmienic, myslac ze gdybym byla tam i wtedy...Gdybym miala to i tamto.
Kiedy zrozumialam ze nie mam wiecej sil, ze zupelnie sobie nie radze, ze musze odpuscic, TY wziales sprawy w swoje rece. Tutaj i teraz.
The cross is not a dark aspect of religion. It is, on the contrary, the one hope we have that our own lives can move through difficulty to triumph.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
emigrantko kochana - nie zablokowałam cię nigdzie, to pewnie blox robi jakieś psikusy. Wiecej u mnie w odpowiedzi.
ReplyDeleteCieszę się, że tak pięknie wszystko sie układa